Newcastle United Aktualności
FELIETON: Good job, Chris!
2010-09-02 11:43:56Komentarze:Zakończone właśnie okienko transferowe pokazało jedno: Mike Ashley zmądrzał. Właściciel Newcastle United w końcu zrozumiał, że drużynie piłkarskiej potrzebni są piłkarze, których chce trener, a nie pseudo-gwiazdy mające cieszyć oko VIP-ów zasiadających na trybunie honorowej.
Proces samokształcenia Ashleya obserwujemy już od ponad roku. Spadek Newcastle do Championship oraz poważne zatargi z kibicami Srok podziałały na angielskiego milionera niczym zimny prysznic. Do tego stopnia, iż pyszny Ashley postanowił rzucić futbol we wszystkie diabły i sprzedać Newcastle United. Kupiec się nie znalazł, więc Mike zmuszony był dalej ciągnąć ten wózek. Teraz chyba nie żałuje: fenomenalny sezon w Championship i obiecujący początek rozgrywek Premier League stanowią nagrodę dla bogacza. Nagrodę za zmianę sposobu zarządzania klubem, przejawiającą się w poprawieniu stosunków z kibicami, przeobrażeniu polityki transferowej oraz obsadzaniu klubowych stanowisk odpowiednimi ludźmi. Takimi jak Chris Hughton.
Nie ulega wątpliwości, że bez obecnego menedżera Newcastle drużyna nie byłaby teraz w tym miejscu, w którym się znajduje. Jeszcze ponad rok temu mało kto wierzył w powodzenie misji Hughtona. Człowiek bez nazwiska przychodził do wielkiego klubu, by odbudować jego podupadającą markę. Zadanie miał o tyle trudne, że po spadku z drużyny odeszła większość „klasowych” piłkarzy na czele z Givenem, N’Zogbią, Owenem, Martinsem, Bassongiem czy Duffem. „Nie ma ludzi niezastąpionych” – powiedział Chris i zabrał się do pracy. Oczyścił umysły piłkarzy, nauczył ich walczyć do ostatniej minuty, wpoił zasadę „jeden za wszystkich, wszyscy za jednego”. Wyniki przyszły natychmiast, a wraz z nimi znakomita atmosfera, która poniosła zawodników wprost do Premier League. 102 punkty zdobyte na koniec sezonu angielskiej drugiej ligi musiały robić wrażenie na całych Wyspach.
Stacjonując jeszcze w Championship Hughton pozyskał przyzwoitych piłkarzy. Piłkarzy, których naprawdę chciał i potrzebował. Danny Simpson okazał się pewniakiem na prawej stronie defensywy, twardy w obronie i nierzadko podłączający się do akcji ofensywnych. Mike Williamson, sprowadzony w celu zastąpienia kontuzjowanego Stevena Taylora, od pierwszego spotkania znakomicie wkomponował się w zespół. Hughton wyciągnął Williamsona z beznadziejnej sytuacji, w jakiej defensor znajdował się w Portsmouth. Dzięki temu Mike jest gotów iść za menadżerem w ogień i walczyć do utraty tchu na chwałę Geordies. W tej chwili wraz z Fabricio Coloccinim stanowi bardzo solidną parę stoperów. Prawdziwym strzałem w dziesiątkę było ściągnięcie Wayne’a Routledge’a. Błyskotliwy skrzydłowy, który przez większość swojej kariery nie potrafił wywalczyć sobie miejsca w klubach Premier League, ożywił ofensywną grę Newcastle. Pary Gutierrez-Routledge obawiała się cała Championship, były to dwa motory napędowe akcji Newcastle.
Można odnieść wrażenie, że po letnim okienku transferowym drużyna jeszcze się wzmocniła. Hughton pozyskał zawodnika do praktycznie każdej formacji, oprócz bramkarza. Z wypożyczenia do Santander powrócił Xisco, który chce za wszelką cenę pokazać, że potrafi grać na poziomie Premier League. Cudowna asysta przy ostatnim golu Carrolla w meczu z Aston Villą pokazała wielkie możliwości Hiszpana.
James Perch, na razie nie ujawniający jakichś niespotykanych umiejętności piłkarskich, pozyskany został głównie ze względu na swoją uniwersalność. Człowiek mogący grać na każdej pozycji w obronie, a także jako defensywny pomocnik, z pewnością przyda się podczas długiego i wyczerpującego sezonu.
Sola Campbella nie trzeba przedstawiać nikomu. Człowiek skała, wielokrotny reprezentant Anglii, gracz takich klubów jak Tottenham i Arsenal. Zawodnik strzelający gola Barcelonie w finale Ligi Mistrzów. Piłkarz z najwyższej półki. Mimo słusznego wieku i paru niezaplanowanych kilogramów, ciężko nad sobą pracuje, by potwierdzić swoją klasę w barwach Newcastle.
Dan Gosling, wielki talent z Evertonu, dodatkowo pozyskany za darmo. The Toffies wykazali się wielką głupotą, w porę nie przedłużając z nim kontraktu. Hughton postanowił zaryzykować i zatrudnił piłkarza wiedząc, że ten będzie gotowy do gry dopiero w zimie. Jednak gdy Gosling dojdzie do pełnej sprawności i w końcu pojawi się na boisku, będzie niczym nowo pozyskany piłkarz, który doda nowej jakości linii pomocy The Toon.
Cheick Tiote, reprezentant Wybrzeża Kości Słoniowej. Niezwykle silny, atletyczny, nigdy nie odstawiający nogi. Choć konkurencja w środku pola Newcastle jest olbrzymia (Barton, Smith, Guthrie, Nolan), Tiote absolutnie nie jest bez szans w walce o miejsce w pierwszej jedenastce. Z nim w składzie będziemy mogli podjąć wyrównaną fizyczną walkę z rzeźnikami ze Stoke, Wolverhampton czy Sunderlandu. Nasz własny Yaya Toure? Pożyjemy, zobaczymy.
No i Hatem Ben Arfa. Prawdziwa bomba na zakończenie okienka transferowego. Piłkarz stratosferyczny. Taki, którego St. James’ Park nie widziało od dawna. Zawodnik z ego równie wielkim, jak umiejętności. W tym przypadku głównym zadaniem Hughtona nie będzie wpasowanie Ben Arfy do drużyny, lecz poskromienie jego trudnego charakteru. Od tego zależy, czy Ben Arfa będzie siłą napędową Newcastle, czy skończy tak jak inny znany nam piłkarz z pozornie odległej galaktyki – Micheal Owen.
Chris Hughton ma własną wizję drużyny, do której potrafił przekonać nawet kapryśnego Ashleya. Dobre kontakty na linii Ashley-Hughton przyniosły korzyści w postaci drużyny budowanej z głową, drużyny pozbawionej wielkich gwiazd, lecz mającej dopiero owe gwiazdy kreować. Z taką polityką klubową powtórka z 2009 roku Newcastle nie grozi.
I tylko Leon Best błąka się gdzieś po trybunach St. James’…
Komentarze:
Nowosci

St James' Park
2024: NUFC analizuje informacje na temat zmian dotyczących stadionu
Sonda zwiazana z Newcastle United
Które miejsce zajmie NUFC z obecnym składem i sztabem?
1-2








Głosów: 59
Sonda zakończona